26 października 2016

Franca

Ostatnio bardzo dużo się dzieje i z tego powodu cierpię na wieczny brak czasu. Każde wolne chwile poświęcamy na zakupy do nowego mieszkania, do którego planujemy wprowadzić się w grudniu/styczniu. Wszystko jednak zależy w dużej mierze od "fachowców", bo niestety i oni mają ograniczone terminy. Niemniej jednak wieczorami, po pracy, staram się znaleźć chwilę czasu na przygotowanie wpisów.
Wpis ze stylizacją planowałam już od dawna, ale pogoda za oknem uniemożliwiała zdjęcia, bo ciągle padało lub ciągle brakowało mi czasu. W niedzielę wybraliśmy się na kolejne zakupy, ale znalazłam również chwilę na wykonanie zdjęć. W dzisiejszym wpisie chciałabym pokazać Wam mój wygodny i prosty zestaw na co dzień.







T-shirt - BonzooBox,
Spodnie - Pull&Bear,
Botki - Casu.pl
Płaszczyk - H&M,
Torebka - Dama - Karo 
(hasło: iamallexandra = 15% rabatu na cały asortyment do końca października!!!)

Uwaga! Mam na sprzedaż takie same spodnie jak na zdjęciach. Nowe, z metkami - rozmiar S.
Jeżeli któraś z Was byłaby zainteresowana to proszę pisać na mail'a: iamallexandra@onet.eu


21 października 2016

Witaj jesień! Jak umilić sobie ponure jesienne dni?

W tym roku jeszcze ani razu nie widziałam naszej pięknej, złotej jesieni. Odkąd zaczęła się ta ponura pora roku, na dworze ciągle pada deszcz albo jest tak ciemno, że najchętniej nie wychodziłabym z domu. Ale nie można się poddawać i dać się chandrze dlatego mam dla Was kilka sposobów aby ją przezwyciężyć.

1. Herbata - Najlepiej jeśli będzie to nasza ulubiona herbata - może być z miodem, z cytryną, owocowa lub rozgrzewająca. Jak kto woli. W okresie jesieni i zimy częściej korzystam z kubka termicznego niż zwykłego, bo wtedy nasz napój na dłużej zatrzyma swoją temperaturę. Warto jednak pamiętać, że herbata w małej części wypłukuje magnez z organizmu dlatego zadbajmy oto aby codziennie uzupełniać jego nadmiary poprzez zażywanie witamin lub odpowiednie odżywianie. Niedobór magnezu powoduje m.in złe samopoczucie i osłabienie organizmu.

2. Coś słodkiego - Moją ulubioną "przekąską" w takie dni są ciasteczka korzenne. Ich zapach i smak przywołuje we mnie miłe i ciepłe wspomnienia - mogłabym je jeść bez przerwy.


3. Ciepły koc, sweter i skarpetki - Nie wyobrażam sobie jesieni bez ciepłych skarpetek i sweterka, a wieczorów bez koca. W domu nie zawsze jest idealnie ciepło dlatego trzeba sobie jakoś radzić.


4.Ulubiona książka  lub... fotoksiążka - Kiedy już wkręcicie się w to co dzieje się w książce to gwarantuje, że zapomnicie o bożym świecie i o tym jaka pogoda panuje za oknem. W poprzednim poście pisałam Wam, że bardzo lubię fotoksiążki i z każdego wyjazdu tworzę taki pamiątkowy album. Tej jesieni na pewno nie raz wyjmę książkę ze zdjęciami ze słonecznej Chorwacji!
















5. Ulubiony wosk w kominku - Większość z Was oszalała na punkcie zapachów od Yankee Candle czy Kringle Candle tak samo jak i ja, i na pewno macie swoje ulubione zapachy. Tej jesieni polecam Wam Grey od Kringle Candle oraz Honey Glow i Black Coconut od Yankee Candle. Recenzję tych wosków znajdziecie klikając na nazwy wosków. Są to zapachy, które otulą nas swoją słodyczą i ciepłem, a dzięki Grey'owi poczujemy się jak w ramionach ukochanego mężczyzny.


6. Muzyka - może być to albo muzyka wesoła albo taka, która zmusi nas do refleksji nad własnym życiem. Takie wieczory mogą być idealne do tego aby posiedzieć sam na sam ze sobą i przemyśleć kilka ważnych spraw lub poukładać sobie plan na lepsze jutro.

Mi ostatnio bardzo wpadły w ucho poniższe utwory, ale numerem jeden jest chyba Agnieszka Chylińska ♥

Jak Wy sobie jadzicie z taką pogodą? Niestety jest to okres, którego nie unikniemy i chcąc lub nie - za oknem będzie padał deszcz przez co będziemy mieli ochotę zapaść w zimowy sen. Ale jeśli będziemy trzymać się powyższych punktów to na pewno damy radę! :)




17 października 2016

Jesienni ulubieńcy

Dziś przedstawię Wam małą grupę moich jesiennych ulubieńców, bez których nie wyobrażam sobie jesiennych dni. Jeden z nich jest moim ostatnim odkrywcą, a resztę znam już od dawna. Chcecie wiedzieć coś więcej?


1. Na początku chcę przedstawić Wam mojego ostatniego odkrywcę - nawilżający podkład Astor - Skin Match Protect o odcieniu 103 Porcelain. Moja przygoda z nim zaczęła się w sumie dopiero co. Mama od jakiegoś czasu używa tego podkładu, ale w odcieniu 300 Beige i z racji tego, że mój podkład się skończył to trochę jej go podkradałam. Trochę byłam w szoku, że odcień 300 nie był dla mnie zbyt ciemny. Ale dokładniej o podkładzie... 
Wybrałam odcień 103 dlatego, że mam bladą karnację i takie odcienie są dla mnie najbezpieczniejsze i wiem, że zazwyczaj będą idealne. Szczerze mówiąc to nie wiem od czego mam zacząć bo ten podkład jest wprost fantastyczny! Idealnie nawilża, nie podkreśla suchych skórek, pięknie wtapia się w skórę i dopasowuje się do niej, a twarz po jego nałożeniu jest miękka i gładka. Dodatkowo ma bardzo dobre krycie i jest bardzo wydajny.
Podkład w Rossmannie kosztuje: 46.99 zł, ale ja kupiłam go w promocji 49% za 23.96 zł. W mojej ulubionej drogerii iperfumy na co dzień kosztuje on 29.63 zł - ok. 17 zł przebitki!


2. Kolejnym kosmetycznym ulubieńcem jest rozświetlacz z Lovely znany dość dużej ilości kobiet. Kupiłam go na promocji w Rossmannie 49% za niecałe 5 zł, więc skorzystałam z okazji i wzięłam od razu dwa. Zaczynam właśnie drugie opakowanie i ciągle jestem nim tak samo zachwycona. Rozświetlacz nakładam delikatnie zwilżonym pędzlem by stworzyć ładną, jednolitą i delikatnie połyskującą warstwę, która wtapia się w skórę, a nie świecącego się brokatem kleksa. Ja wybrałam wersję Gold, ale z tego co wiem to jest dostępna jeszcze wersja Silver (którą być może też niedługo wypróbuje).
Produkt długo utrzymuje się na skórze i tworzy bardzo ładny, delikatny efekt - oczywiście jeśli z nim nie przesadzimy. Jest bardzo wydajny.
Jedynym minusem jaki ten rozświetlacz posiada to opakowanie! Jest tak mega tandetne i kruche, że musimy obchodzić się z nim jak z jajkiem. Poprzednie spadło mi na płytki i całe górne zamknięcie połamało się na kawałki, ale, co ważne - rozświetlacz się nie uszkodził.


3. Trzeci ulubieniec, to taki, który na początku nie przypadł mi do gustu w 100%, ale po czasie bardzo się z nim oswoiłam i stał się moich najczęściej używanym zapachem. Mowa tutaj o perfumach Si Lolita - Lolita Lempicka. Jest to połączenie takich nut zapachowych jak: pieprz, bergamotka, mandarynka, goździk ogrodowy, heliotrop, groszek wiosenny, ambra, fasola Tonka oraz żywica i paczuli. Moim zdaniem zapach ten stworzony jest dla kobiet z charakterem i pewnych siebie, czy ja taka jestem, no to nie jestem do końca pewna, ale wiem jedno. "Otoczona" tymi zapachami czuje się wyjątkowo i bardzo kobieco. W zakładce powyżej "przetestowane/recenzje" znajdziecie pełniejszą recenzję tych perfum. 
Wielki plus daje Lolicie za przepiękny flakon :)


4. Na koniec zostawiłam zapach, którym lubię się "otulać" będąc w domu. Jest to wosk Honey Glow od Yankee Candle. Jest niesamowicie słodki, ale nie mdły i duszący, jak już wspomniałam w recenzji wosku (znajdziecie ją powyżej w zakładce "Yankee Candle") przypomina mi on zapach miodowych ciasteczek i wody kolońskiej. Jest przepiękny i nie wyobrażam sobie bez niego tych ponurych jesiennych wieczorów. 


Wszystkich moich czterech ulubieńców szczerze, z całego serducha Wam polecam. Dwa pierwsze są kosmetykami które w 100% spełniają swoją rolę, pierwszy z nich jest warty swoich pieniędzy, a drugi mimo swojej niskiej ceny (ok. 10zł) sprawdza się idealnie, Natomiast dwa ostatnie są tak naprawdę kwestią gustów zapachowych - jednym mogą się spodobać, a drugim nie.

Pozdrawiam i zapraszam Was do 
śledzenia mojego konta na Instagram'ie:

13 października 2016

Uwiecznij chwile z Saal Digital

Mogę się założyć, że każdy z Was przywozi z wakacji masę zdjęć, które potem zrzucacie z aparatu na komputer i tak tylko leżą i nie ma czasu aby je wywołać. Poza tym wywołane zdjęcia musimy włożyć do albumu, bo inaczej część z nich zaginie nie wiadomo gdzie. Ciekawą alternatywą dla naszych zdjęć jest fotoksiążka, z którą możemy usiąść wygodnie w fotelu i oglądać, a kiedy będziemy chcieli pokazać je znajomym lub rodzinie to nie musimy odpalać komputera. Ja do niedawna miałam trzy takie książki, teraz chciałabym pokazać Wam czwartą, która właśnie dołączyła do mojej kolekcji.
Mam masę zdjęć na komputerze z tegorocznych wakacji w Zakopanem i Krakowie. Z racji tego, że w  Krakowie byliśmy tylko pół dnia i mamy mało zdjęć to postanowiłam najpierw te umieścić w albumie.


Książkę zamówiłam na stronie Saal Digital, gdzie po ściągnięciu odpowiedniej aplikacji na swój komputer mogłam zaprojektować książkę według własnego uznania poprzez dodanie na stronach układu, tła, klipartów oraz różnych szablonów. Taka fotoksiążka może mieć różne formaty, okładkę miękką lub twardą, może być błyszcząca, matowa lub wykonana z eko skóry. Możliwości na wykonanie takiej fotoksiążki jest naprawdę bardzo dużo. 

Coś o jakości książki:
W sumie to nigdy nie wiemy czego możemy się spodziewać i trochę się bałam, że zdjęcia na stronach będą rozmazane albo ucięte... różnie to bywa. Kiedy książka już przyszła to wszystkie moje zmartwienia odeszły. Okładka jest bardzo solidnie wykonana, wybrałam twardą i błyszczącą oprawę z matowymi stronami. Zdjęcia na stronach wyglądają idealnie! Nic nie jest rozmazane, zdjęcia są bardzo wyraźne, a kolory w ogóle nie odbiegają od oryginału. Strony są sztywne i grube, dzięki czemu nie musimy się martwić o zagięcia.










Szczerze mogę polecić każdemu tą stronę, bo nie dość, że książka przyszła bardzo szybko to jeszcze jej wykonanie jest perfekcyjne. Teraz, kiedy jesień hula za oknem, miło jest usiąść w fotelu przy ciepłej herbatce i kocu, przy kominku z ulubionym zapachem od Yankee Candle i świetle padającym z małej nocnej lampki... i rozmarzyć się oglądając zdjęcia z ciepłych wakacji :)

A Wy, lubicie takie formy zdjęć, czy wolicie normalne albumy z wywołanymi zdjęcia? A może wcale nie wywołujecie i trzymacie na dysku w komputerze?